poniedziałek, 16 września 2013

Bruksela. Koniec dnia pierwszego.

Dzień był męczący. Poranne loty, później pół dnia z audytorami, a na koniec kolacja z tymi samymi ludźmi. Wprawdzie takie wieczorne wyjście na kolację i piwko powinno być przyjemnością, jednak po całym dniu myślenia po angielsku, dodatkowe godziny skupienia na rozmowach w obcym języku są tylko gwoździem do trumny. Padam ze zmęczenia. Szczęście w nieszczęściu, że podczas wyjścia na kolację zaczął padać deszcz, więc nie oddaliliśmy się zbytnio od hotelu.

Jedno jest pewne - Hoegaarden był jak zawsze dobry. Creme brulee też mnie połechtał od środka.

Jeszcze tylko jeden dylemat: mam dwa podwójne łóżka w pokoju... które wybrać? ;-p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz