Latanie samolotami jest jak jeżdżenie autobusami. Bardzo często podróżuję wieczorami, więc nie ma co podziwiać za oknem. Nawet jeśli coś czasem widać, to nie czuje się tej przestrzeni... wysokości.... Podobno człowiek powyżej 300 metrów nad ziemią nie jest w stanie ocenić na jakiej jest wysokości.
Czasami jednak zdarza się lot nieco inny niż wszystkie pozostałe i tak było dziś. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wylecieć o 5:55. Nikt i nic mnie właściwie do tego nie zmuszało. Podczas startu było jeszcze ciemno, ale później zaczął się... wschód Słońca.
Piękne, soczyste, pomarańczowe niebo na wschodzie. Pode mną Karkonosze. Na horyzoncie ledwo widoczny zarys kolejnego pasma górskiego. Nie mam pewności czy to Tatry, ale tak sobie wmówiłem i tego będę się trzymał! :-)
Gapiłem się na ten widok jak na obrazek, a tu nagle niespodzianka! Obok, w przeciwnym kierunku, leci drugi pasażerski samolot. Wpatruję się w niego i wtedy w górze pojawia się kolejny. Patrząc z ziemi nasze drogi skrzyżowały się. Uwielbiam takie sytuacje. Gdy się lata, tak naprawdę przetrzeń, prędkość, wysokość zauważa się dopiero, gdy obok nas pojawia się drugi obiekt latający. Te same odczucia miałem na paralotni i na szybowcu. Różnica jest jedynie w prędkości. Samolot minął nas i po kilku sekundach zniknął.
Co jeszcze lubię w lataniu "autobusami"? Równoległe lądowania :-) W Monachium są 2 pasy, więc jak zwykle lądowaliśmy obok jakiegoś Boeinga.
Dla dzisiejszych widoków warto było wstać o 4:30. Szkoda tylko, że nie mam siły opisać wszystkiego co chciałbym. Może w najbliższych dniach się uda.
Czasami jednak zdarza się lot nieco inny niż wszystkie pozostałe i tak było dziś. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wylecieć o 5:55. Nikt i nic mnie właściwie do tego nie zmuszało. Podczas startu było jeszcze ciemno, ale później zaczął się... wschód Słońca.
Piękne, soczyste, pomarańczowe niebo na wschodzie. Pode mną Karkonosze. Na horyzoncie ledwo widoczny zarys kolejnego pasma górskiego. Nie mam pewności czy to Tatry, ale tak sobie wmówiłem i tego będę się trzymał! :-)
Gapiłem się na ten widok jak na obrazek, a tu nagle niespodzianka! Obok, w przeciwnym kierunku, leci drugi pasażerski samolot. Wpatruję się w niego i wtedy w górze pojawia się kolejny. Patrząc z ziemi nasze drogi skrzyżowały się. Uwielbiam takie sytuacje. Gdy się lata, tak naprawdę przetrzeń, prędkość, wysokość zauważa się dopiero, gdy obok nas pojawia się drugi obiekt latający. Te same odczucia miałem na paralotni i na szybowcu. Różnica jest jedynie w prędkości. Samolot minął nas i po kilku sekundach zniknął.
Co jeszcze lubię w lataniu "autobusami"? Równoległe lądowania :-) W Monachium są 2 pasy, więc jak zwykle lądowaliśmy obok jakiegoś Boeinga.
Dla dzisiejszych widoków warto było wstać o 4:30. Szkoda tylko, że nie mam siły opisać wszystkiego co chciałbym. Może w najbliższych dniach się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz